Nie mogę spać...

Ciągle przed oczami mam nie gojące się rany taty, po kolejnych operacjach docinania nogi włącznie z wykluczeniem jej.

Widzę jego ból w oczach mimo środków uśmierzających i tę nadzieję na życie , którą jeszcze i ja kłamliwie dawałam, bo mimo innych informacji od lekarzy uwierzyłam w nią.

Siedziałam przy nim w szpitalu całymi dniami , cały czas byłam czujna , reagowałam na każde zmiany i szybko informowałam o tym lekarzy , bo na pielęgniarki mimo ich zaangażowania , nie zawsze można było, sama wyeliminowałam kilka ich błędów , które mojego ojca mogły kosztować życie aż do tego dnia , kiedy czujność zawiodła, może moje przemęczenie, bo pomimo pewnych symptomów , które już sama rozpoznawałam - zawierzyłam pielęgniarce i zamiast ratować tatę z pomocą lekarza , po prostu pozwoliłam mu odejść następnego dnia o drugiej w nocy .

Tutaj moje podziękowanie, dla tych których obarczyłam swoim bólem i którzy próbowali mnie zrozumiec, tę moja histerię, która jeszcze trwa :(


Treść (: 27 lipca 2010 9:19 (z komentarza z mojego drugiego blogu)

Bardzo, bardzo dziękuję za wyrazy współczucia wszystkim ! ...

Nawet sama sobie nie zdawałam dotychczas sprawy, jak pomagają i koją ból.

Bo wiedziałam , bo mi lekarze powiedzieli ,że tata umiera , że żywotność organizmu się wyczerpała, ale póki żył , to ciągle jakaś nadzieja była .

Wiem ,że znacie ten ból, bo sami niedawno żegnaliście najbliższych ,bo czytałam o tym na waszych blogach .

Pani Jadwiga żegnała swoją mamę a pan Remigiusz babcię. :(

Dziękuje i tobie Elizko, że zajrzałaś do mnie z kondolencjami z dalekich Antypodów ;)

W moim życiu to jest pierwsze takie przeżycie. Bo owszem z mojego otoczenia odchodzili ludzie, czy to z pracy, z miejsca zamieszkania , było mi wtedy smutno , żal ale nie taki jak teraz . :(

Bo teraz odszedł mój tata ,który była od zawsze przy mnie .
Były w między czasie nieporozumienia ale zawsze wiedziałam, że jest .

Masz racje Jadwigo, teraz ciągle myślę i analizuje , zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd, czego nie dopilnowałam?...

A przecież jesteśmy wszyscy śmiertelni, jedni mają szczęście żyć długo a inni niestety krócej...

Komentarze

  1. Juleczko kochana, mam wrażenie, że obwiniasz siebie. Czy dlatego, że kłamałaś, że jest jakaś nadzieja? Sama piszesz, że gdzieś w środku sama w nią chciałaś wierzyć. Tacy już jesteśmy, że łapiemy się każdego jej skrawka, licząc na cud, bo przeciesz wola życia jest szalenie ważna.
    Czy raczej czujesz się winna "zaniedbania" (specjalnie piszę w cudzysłowiu, bo nie sądzę, by było to faktyczne zaniedbanie). Sama wiesz jak wiele czynników złożyło się na stan twojego Taty. Nawet doświadczeni lekarze nie mogli sobie poradzić and zapobiec Jego odejściu, więc trudno by było wymagać tego od ciebie.
    Załoba to ogromnie trudny okres. Nie dość, że pełen smutku i żalu, nie dość, że wymagający konkretnych decyzji, to jeszcze osoba w żałobie często nie umie jej zakończyć, bo byłoby to nielojalnością wobec zmarłego. Mam tylko nadzieję, że z pomocą bliskich, uda ci się przez to przejść.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie doswiadczylam tego co Tobie Juleczko bylo juz dane. Nie bede klamac ze nie chce tego doswiadczyc, boje sie na samo wspomnienie jakie zycie jest kruche jakie nie przewidywalne i jak bardzo rani swoja struktura.
    Czytajac Twoje wspomnienia i doswiadczenia, rozumiem jak bardzo bylas dzielna i jak bardzo bylo Wam Ciezko. Robilas co bylo w Twojej mocy.
    Czas mijajacy mam nadzieje pozwoli zlagodzic rany.

    OdpowiedzUsuń
  3. Julio,
    potrzeba czasu, a ze mojego przeżycia wiem jedno, miałam oczy zawsze otwarte na wszystko co działo się z mamą i tylko tego dnia i o tej godzinie, będąc przy niej nie wymyśliłabym, że to ostatnia minuta jej życia, nie wtedy o tym nie myslałam, wszystko było takie normalne, ? nie mnie Pan Bóg dzasłonił oczy na chwilę, i jak odchodziła, to ja byłam jakby obok choć ją trzymałam. Wiem jedno, zrobiłaś wszystko co można było w danej sytuacji zrobić, dałaś lekarzy, szpital opieke, byłaś przy nim, a że nie uniknęliście konfliktów, w każdej rodzinie są, i nie jest to nic nadzwyczajnego, po prostu jest i gorzkie i słodkie jest góra i jest dół, to normalne. Nie rozpaczaj, Jemu to nie pomoże, a może łatwiej będzie mu odejść w sensie metafizycznym? Życie dalej płynie, trwamy a czas dla nas pozostaje jedynym lekarstwem,
    goraco Ciebie pozdrawiam, jesteś dzielna Kobieta, amy Kobiety dajemy radę, zawsze

    OdpowiedzUsuń
  4. Julka nie było mnie długo w necie i powiem szczerze że jest mi cholernie przykro,ponieważ Ty zawsze stałaś u mego boku na dobre i na złe.
    Składam Tobie kondolencję i proszę o nic się nie obwiniaj....bardzo proszę
    Jestem-Dośka

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze raz bardzo dziękuje za słowa otuchy zarówno na tym jak i na drugim blogu ;D)))
    Wiedziałam,że jak na kogo ale na Was to mogę liczyć.Bardzo mi pomogliście zwłaszcza w tym psychicznym znaczeniu a to bardzo dużo, bardzo ! ... Dobrze jest mieć świadomość ,że właściwie każdy z nas podobnie przechodzi takie traumatyczne wydarzenia w życiu. :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz