Święta w tym roku będą smutne. ❄
Każda tragedia przezyta w rodzinie albo ja scala , albo doprowadza do destrukcji.
W mojej nastąpiło to drugie. Może kiedyś napiszę więcej . ..
Brat miał piękny pogrzeb .
Cierpiał bardzo i sama już nie wiedziałam, czy chciałam , żeby odszedł , czy żeby był z nami jak najdłużej.
Właściwie , to ja z mamą , tak na dobre nie wiemy dlaczego aż tak był chory.
Ne rozmawialiśmy z lekarzami. To znaczy skutek , czyli na co umierał wiedzialysmy ale co to spowodowało, rodzina jego trzymała nas w niewiedzy.
Z krakowskiego szpitala po prostu został wypisany , jako nierokujacy poprawy.
Umieraj w domu człowieku ! ..
Rodzina oczywiście była nieprzygotowana.
Dobrze , że nas powiadomili i zdążyłam pożegnać Zbyszka.
Potem , ponieważ, choroba bardzo szybko postepowala z powrotem na siłę zawiezlismy tj. pogotowie do szpitala .. . ale innego.
Miał fachową opiekę , dawali znieczulenie , podłączony był do kroplowek ze wszystkimi zyciodajnymi składnikami.
Przytomny był do samego końca.
Powiedziałam mu z mamą , że go kochamy .
.. . Mi powiedział, żebym się trzymała . ..
W ostatnich latach było, że w każde święta się spotykaliśmy , choćby na chwilę, przelotem , bo jechali dalej ale zawsze wstepowali do nas.
Zawsze nas do siebie zapraszali ale z roznych przyczyn nie jechaliśmy.
Dobrze, że w ostatnim roku byliśmy u nich.
To było ostatnie rodzinne spotkanie, kiedy prawie wszyscy byli.
Wracając do tej mojej wizyty u brata w szpitalu..
Było to dokładnie w dniu śmierci Kory , chyba 27 lipca 2018r. , kiedy nastąpiło całkowite zaćmienie księżyca.
Podobno takie zaćmienie można oglądać raz na 100 lat.
Podczas gdy opowiadali o Korze w radio , to puszczali piosenkę Manamu pt. Krakowski spleen.
Brat odszedł w nocy z 30 na 31 lipca. Bratanek zadzwonił do mnie ok. 2:00 w nocy. Akurat w dzień moich imienin. W ogóle o ciężkiej chorobie dowiedziałam się w dniu moich urodzin a potem to już leciało jak w horrorze. ...
Zbyszek został pochowany na krakowskim cmentarzu 7.08.2018r.
A ponieważ z zawodu był pilotem , nawet po odejściu do cywila jeszcze latał w aeroklubie , był tradycyjnie dla pilotow pożegnany przez parę samolotów.. .
Czyli te samoloty go zegnajace i ta piosenka Kory zostanie ze mną na zawsze, do końca moich dni.
Ten lecący wyzej w barwach smoka wawelskiego ( zielono- żółte ), to był brata. ☺
Tak go koledzy zegnali .. .
(można kliknąć w zdjęcie tekstu, by powiększyć )
W mojej nastąpiło to drugie. Może kiedyś napiszę więcej . ..
Brat miał piękny pogrzeb .
Cierpiał bardzo i sama już nie wiedziałam, czy chciałam , żeby odszedł , czy żeby był z nami jak najdłużej.
Właściwie , to ja z mamą , tak na dobre nie wiemy dlaczego aż tak był chory.
Ne rozmawialiśmy z lekarzami. To znaczy skutek , czyli na co umierał wiedzialysmy ale co to spowodowało, rodzina jego trzymała nas w niewiedzy.
Z krakowskiego szpitala po prostu został wypisany , jako nierokujacy poprawy.
Umieraj w domu człowieku ! ..
Rodzina oczywiście była nieprzygotowana.
Dobrze , że nas powiadomili i zdążyłam pożegnać Zbyszka.
Potem , ponieważ, choroba bardzo szybko postepowala z powrotem na siłę zawiezlismy tj. pogotowie do szpitala .. . ale innego.
Miał fachową opiekę , dawali znieczulenie , podłączony był do kroplowek ze wszystkimi zyciodajnymi składnikami.
Przytomny był do samego końca.
Powiedziałam mu z mamą , że go kochamy .
.. . Mi powiedział, żebym się trzymała . ..
W ostatnich latach było, że w każde święta się spotykaliśmy , choćby na chwilę, przelotem , bo jechali dalej ale zawsze wstepowali do nas.
Zawsze nas do siebie zapraszali ale z roznych przyczyn nie jechaliśmy.
Dobrze, że w ostatnim roku byliśmy u nich.
To było ostatnie rodzinne spotkanie, kiedy prawie wszyscy byli.
Wracając do tej mojej wizyty u brata w szpitalu..
Było to dokładnie w dniu śmierci Kory , chyba 27 lipca 2018r. , kiedy nastąpiło całkowite zaćmienie księżyca.
Podobno takie zaćmienie można oglądać raz na 100 lat.
Podczas gdy opowiadali o Korze w radio , to puszczali piosenkę Manamu pt. Krakowski spleen.
Brat odszedł w nocy z 30 na 31 lipca. Bratanek zadzwonił do mnie ok. 2:00 w nocy. Akurat w dzień moich imienin. W ogóle o ciężkiej chorobie dowiedziałam się w dniu moich urodzin a potem to już leciało jak w horrorze. ...
Zbyszek został pochowany na krakowskim cmentarzu 7.08.2018r.
A ponieważ z zawodu był pilotem , nawet po odejściu do cywila jeszcze latał w aeroklubie , był tradycyjnie dla pilotow pożegnany przez parę samolotów.. .
Czyli te samoloty go zegnajace i ta piosenka Kory zostanie ze mną na zawsze, do końca moich dni.
Ten lecący wyzej w barwach smoka wawelskiego ( zielono- żółte ), to był brata. ☺
Tak go koledzy zegnali .. .
(można kliknąć w zdjęcie tekstu, by powiększyć )
Witaj.
OdpowiedzUsuńTo bardzo smutne. Przyjm więc moje wyrazy współczucia z głębi serca płynące.
Znam ten ból...
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Tak smutne , może z czasem nie będzie aż tak bolało ....
UsuńJula zawsze boli serce ,kiedy odchodzą najbliżsi .Trzeba przeżyć żałobę. Ale nie można długo rozpaczać,żyć wspomnieniami.Cieszyć się życiem.Ja rozumiem ,że utrata braciszka jest bardzo bolesne.Bo inaczej nie może być.Tym bardziej ,jak był jeszcze młodym człowiekiem.Własnie mój wujek tydzień temu zmarł na raka,ale on miał 84 lata...Też żal ,ale starość i młodość jest zróżnicowana ..Straszne to nasze życie.Tulę Ciebie do serduszka .
OdpowiedzUsuńDlatego żałoba to rok. Już nic się nie zmieni , bo już nic nie można. Wspominam dobre chwile i cieszę się ,że takie były.
UsuńTakie to nasze życie popaprane, nie wiadomo kiedy się kredyt skończy.
OdpowiedzUsuńJa czasami powtarzam - jak przyszedł, tak i poszedł, on tu tylko przechodził - jesteśmy tylko przechodniami.
Trzymajmy się tego, bo zwariować czasami można.
Kurczę a taaakie plany były na emeryturę. ☺
UsuńWłaśnie po tej śmierci dotarło do mnie , że życie ucieka i nic nie mozna na długą metę planować.
Dobrze , że coś czułam , że pewne plany zrealizowałem wcześniej i widziałam z tego powodu radość.
A poza tym faktycznie nie dajemy sie zwariować , bo masz rację jesteśmy tu przechodniamy i to na króciutko.
Dzięki !😉
Droga Julio, dopiero dzisiaj dotarłam na Twój blog.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję. W lutym minie 2 lata, jak odeszła na zawsze moja kochana Córka.
Przegrała walkę z chorobą... Opiekowałam się Nią z Zięciem ( Jej mężem) do końca.
Rozumiem ból Twój i Twojej Mamy. Tak mi przykro, że także odeszła...
Moje serce krwawi każdego dnia.
Nie wiem, ile masz lat, ale życie bardzo Cię doświadczyło.
Życzę Ci dużo sił.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i przytulam.
Barbarossa,
UsuńZajrzałam na Twój blog i wiem ,że mnie rozumiesz. Strata tak bliskich ludzi , będzie w nas do końca życia.
Wiadomo , należy żyć dalej ale też wiadomo , że żałobę należy przeżyć i tylko czas trochę ten ból zmniejszy. Jednak brak i ta pustka po nich , będzie z nami do końca naszego życia.