Wszystko i nic ;)
A życie toczy się dalej..
Ostatnio w ogóle nie chce mi się zaglądać na własnego bloga.
Doszło do tego , że jak nie teraz , to wcale. ;)
Już "Barnaba" zauważył , że coraz mniej aktywnych blogow . Z grona moich znajomych blogerów została już tylko garstka.
Ci bardziej aktywni uciekli na inne portale .
Ja tu zostałam ,bo moja pisanina, to coś w rodzaju pamiętnika do szuflady , tyle że internetowej i światowej , gdzie każdy przez pomyłkę może zajrzeć. :)
Dużo radości i smutku u mnie, jak to w życiu - tym realnym. ;)
Zaczęło się od śmierci pieska a potem się potoczyło.
(Wspomnienia moje o psie są na drugim blogu)
Tegoroczne lato było gorace i to nie tylko tytułem pogody , bo była wręcz afrykańska.
Dziwnie teraz o tym pisać jesienna słota , że te upały się nam przejadły.
I wtedy okazało się , że samotna sąsiadka jest umierająca (rak trzustki-ostatnie stadium choroby).
Chcąc nie chcąc musialysmy obydwie z mamą zadziałać.
Wyszukać rodzinę , dzwonilysmy za granicę , i do Ameryki i do Afryki.
W jednym kraju miała siostrę a w innym córkę.
Potem, gdy córka przyjechała współuczestniczylysmy w tych ostatnich dniach chorej a potem w organizacji pogrzebu i nie tylko.
Pomoglysmy wyszukać najemcę na mieszkanie i cały czas żywilysmy córkę, stolowala się u nas.;)
I masę różnych innych spraw , zwłaszcza urzędowych pomoglysmy załatwiać, co w Polsce wcale proste nie jest.
Przede wszystkim pomoglysmy wyszukać rodzinę, która okazała się normalna, tylko zainteresowane nie utrzymywały kontaktu , bo były skłocone.
Czyli godzilysmy rodzinę i pomagalysmy córce przejść ostatnie dni przy chorej matce .
Ktoś powie , naiwne oj jakie naiwne !
- I będzie mieć rację - niestety.
Bo córka owszem podziekowala , w końcu to słowo nic nie kosztuje , ale . . .
Wyjechała najpierw do swojej rodziny w Polsce a potem za granicę i ni be ni me. ..
Żadnego kontaktu , ani aktualnego adresu swojego nie podała. Choć nasz ma. :)
Parę rzeczy jej pozyczylam i wygląda , że na wieczne oddanie.
No cóż , ja byłam tak chowana , że inaczej bym nie potrafiła.
Sumienie by mi nie pozwoliło.
W międzyczasie przyjechała i inna moja znajoma z zagranicy , ale ta zachowuje się jak człowiek.
To tyle w tym temacie.
Poniżej zdjecia , bo przy okazji były miłe spotkania po latach z koleżankami i kolegami z podstawówki.
Niektórzy nie widzieli się ponad 40 lat a czas pomimo oczywistych zmian, jakby się dla nas zatrzymał.
;)
Wracam do swojego dzieciństwa , nie tylko poprzez spotkania z dawnymi koleżankami i kolegami. Również zaczęłam na nowo czytać ksiażki Lucy Maund Montgomery.
Odkrywam Ją , jej twórczość na nowo i nie dziwi jej wejście do kanonu literatury światowej . Jest czytana. Jej "Ania" jest nieśmiertelna , ale równie cudowne są i jej pozostałe książki, opowiadania , wiersze .
Tu w nawiązaniu do mojego spotkania i powrotu do dzieciństwa ;)
Taki akuratny cytat z jej książek a konkretnie z "Historynki" cz .1 i cz. 2. :D
" Dawno , dawno temu wedrowalismy złocista drogą. Była to piękna szosa prowadzona przez Ziemię Utraconej Radości. (...)
Dawno zostawiliśmy za sobą te zlocistą drogę , lecz wspomnienia o niej są najdroższe ze wszystkiego , co posiadamy "
:)
Ostatnio w ogóle nie chce mi się zaglądać na własnego bloga.
Doszło do tego , że jak nie teraz , to wcale. ;)
Już "Barnaba" zauważył , że coraz mniej aktywnych blogow . Z grona moich znajomych blogerów została już tylko garstka.
Ci bardziej aktywni uciekli na inne portale .
Ja tu zostałam ,bo moja pisanina, to coś w rodzaju pamiętnika do szuflady , tyle że internetowej i światowej , gdzie każdy przez pomyłkę może zajrzeć. :)
Dużo radości i smutku u mnie, jak to w życiu - tym realnym. ;)
Zaczęło się od śmierci pieska a potem się potoczyło.
(Wspomnienia moje o psie są na drugim blogu)
Tegoroczne lato było gorace i to nie tylko tytułem pogody , bo była wręcz afrykańska.
Dziwnie teraz o tym pisać jesienna słota , że te upały się nam przejadły.
I wtedy okazało się , że samotna sąsiadka jest umierająca (rak trzustki-ostatnie stadium choroby).
Chcąc nie chcąc musialysmy obydwie z mamą zadziałać.
Wyszukać rodzinę , dzwonilysmy za granicę , i do Ameryki i do Afryki.
W jednym kraju miała siostrę a w innym córkę.
Potem, gdy córka przyjechała współuczestniczylysmy w tych ostatnich dniach chorej a potem w organizacji pogrzebu i nie tylko.
Pomoglysmy wyszukać najemcę na mieszkanie i cały czas żywilysmy córkę, stolowala się u nas.;)
I masę różnych innych spraw , zwłaszcza urzędowych pomoglysmy załatwiać, co w Polsce wcale proste nie jest.
Przede wszystkim pomoglysmy wyszukać rodzinę, która okazała się normalna, tylko zainteresowane nie utrzymywały kontaktu , bo były skłocone.
Czyli godzilysmy rodzinę i pomagalysmy córce przejść ostatnie dni przy chorej matce .
Ktoś powie , naiwne oj jakie naiwne !
- I będzie mieć rację - niestety.
Bo córka owszem podziekowala , w końcu to słowo nic nie kosztuje , ale . . .
Wyjechała najpierw do swojej rodziny w Polsce a potem za granicę i ni be ni me. ..
Żadnego kontaktu , ani aktualnego adresu swojego nie podała. Choć nasz ma. :)
Parę rzeczy jej pozyczylam i wygląda , że na wieczne oddanie.
No cóż , ja byłam tak chowana , że inaczej bym nie potrafiła.
Sumienie by mi nie pozwoliło.
W międzyczasie przyjechała i inna moja znajoma z zagranicy , ale ta zachowuje się jak człowiek.
To tyle w tym temacie.
Poniżej zdjecia , bo przy okazji były miłe spotkania po latach z koleżankami i kolegami z podstawówki.
Niektórzy nie widzieli się ponad 40 lat a czas pomimo oczywistych zmian, jakby się dla nas zatrzymał.
;)
Odkrywam Ją , jej twórczość na nowo i nie dziwi jej wejście do kanonu literatury światowej . Jest czytana. Jej "Ania" jest nieśmiertelna , ale równie cudowne są i jej pozostałe książki, opowiadania , wiersze .
Tu w nawiązaniu do mojego spotkania i powrotu do dzieciństwa ;)
Taki akuratny cytat z jej książek a konkretnie z "Historynki" cz .1 i cz. 2. :D
" Dawno , dawno temu wedrowalismy złocista drogą. Była to piękna szosa prowadzona przez Ziemię Utraconej Radości. (...)
Dawno zostawiliśmy za sobą te zlocistą drogę , lecz wspomnienia o niej są najdroższe ze wszystkiego , co posiadamy "
:)
Witaj Jula ,tak bywa rozumiem Ciebie doskonale ,niedawno w wakacje przechodziłam podobnie,gość nie zawsze jest odpowiedni do goszczenia go ..Ale przynajmniej masz czyste sumienie ,że pomogłaś..W sumie mogliście zgłosić do instytucji pogrzebowej ,ciało zabierają i szukają rodziny ..A jak powiadomiłaś ,to poczekaliby ze wszystkim..Dziwie się że dziewczyna zagranicy przyjechała i nawet nie podziękowała za Wasz trud...Ale Jula to człowieka uczy na zaś ::)Świetne spotkanie,a Ty jesteś na tych fotkach? bo przyznam ,że nie wiem jak wyglądasz::)))Masz sporo fotek ale z daleka:) A ja chcę Cie dojrzeć z bliska ot co ::)))))))))buziole nocne::)
OdpowiedzUsuńOczywiście , że jestem. Prawie nakażdej
OdpowiedzUsuńgorce. (Na jednej w sukience w groszki) ;)
Ta "gęba" najczęściej się powtarzajaca -to Ja. ;D
Powiem Tobie szczerze ,że tak jak i u Ciebie , tak i u mnie zdarzają się tacy ludzie , którzy umiejętnie bazują na uczuciach innych.
(U Ciebie wykorzystała tęsknotę córki za
koleżankami z Polski a u mnie moja mamę)
Niektórzy nazywają ich "wampirami emocjonalnymi" , lub wyrachowanymi normami.
Ale masz rację do czasu; raz, drugi , czlowiek sie sparzy I staje sie odporny na takie indywidua.
Ja moge pomagac ale nie znosze klamstwa.
:) Jula